„Architekt światła”.
Być może dobrze, że nie znam wczesnej twórczości Marka Haby – jego studenckiej drogi dochodzenia do obecnego kształtu twórczości. A ta jest niezwykle dojrzała, wytrawna i konsekwentna. Co maluje Marek Haba ? Spękane płaszczyzny przypominające rozbitą szybę, kry na lodzie, czasem pomięty papier. Takie są pierwsze skojarzenia, potem patrzymy na jego obrazy jak na przedziwne mapy wytyczające nieznane lądy – to arktyczne, to pustynne. Świetliste, białe linie wskazują drogi w tajemnicze zakątki lądu, przestrzeni … Są to drogi ku światłu. Bowiem światło zdaje się rysować na jego „mapach” siatkę linii, które prowadzą nasz wzrok po kompozycji obrazu. Zazwyczaj jest centralna, skupiająca uwagę na dynamicznej rozgrywce ostrych, geometrycznych kształtów figur, prowokujących skojarzenia, o których wcześniej pisałem. Dookoła panuje mrok – brązowo-zielonawe, ziemistoszare, zmierzające ku czerni tło zamyka arenę plastycznych wydarzeń z obrazów Haby. Zazwyczaj tło pochłania na brzegach kompozycji rozbiegające się w każdym kierunku linie. Na niektórych obrazach są one nieco bardziej zarysowane – zapowiadają dalszy ciąg opowieści, inne rozwiązanie, które rozegra się na kolejnym obrazie cyklu. Bowiem Haba maluje obrazy cyklami. „W stronę światła” i „Strefa błękitu” stanowią swoiste stacje w wędrówce artysty w poszukiwaniu światła. Światło w przedstawieniu plastycznym, sztukach wizualnych, teatralnych jest fundamentalnym elementem „gry”. Ma za zadanie wydobyć i podkreślić to, co dzieje się tu i teraz. Ale bywa tak, że odsłaniając jedynie kontury przedmiotów, zdradza kształty postaci – odsłania to, co dzieje się w ciemności. Ten rodzaj światła – jak sądzę – najbardziej interesuje artystę. Nie światło scenicznej rampy, raczej ulotność, intymność spektakularnych, magicznych zdarzeń. Jakbyśmy oglądali w planetarium dynamiczne związki gwiazd i planet. Ale to zbyt dosłowne porównanie – oglądamy spektakle światła i jego braku – mroku.
W moim odbiorze artysta nie maluje światłocieniem w jego tradycyjnym rozumieniu. Patrząc na jego abstrakcyjne przedstawienia ma się wrażenie, że oglądamy tylko skrawek tajemnicy, która kryje się pod spękaną powierzchnią niezwykle eleganckiego warsztatu malarskiego. To na liniach, przez szczeliny powstałe na ich przecięciach przedziera się światło, które – jak przeczuwamy – jest pod spodem wulkanem, orgią, zjawiskiem oślepiającym zmysły i rozum człowieka. Haba zdaje się chronić widza przed jego mocą i nieuchronnością. Nieprzypadkowo zatem malarstwo Marka Haby jest kojarzone z tematyką sacrum oraz refleksjami o charakterze transcendentalnym i filozoficznym. Jego obrazy, prezentowane na wystawach poświęconych uobecnianiu sacrum w sztuce, były nagradzane i „świeciły” takim właśnie przesłaniem. Co warto podkreślić, Haba potrafi przykuć uwagę odbiorcy z taką samą mocą niezależnie od formatu obrazu. Zatrzymuje się przy jego miniaturach, obrazach średniego i dużego formatu ze względu na rzadko spotykaną kulturę warsztatu malarza, który, wabiąc nią, zmusza do zadumy nad zjawiskiem, którego nie rozumie – czymś, co stało się wielkim w akcie tworzenia, a teraz staje się takim w nas. Oto tajemnica dialogu tego artysty z odbiorcą, tym bardziej niezrozumiała, że komunikuje się z widzem nie za pomocą znaków, symboli czy figuracji, ale linii i kresek, które snują hipnotyczny taniec na dwuwymiarowej powierzchni płótna.
Można zaryzykować pytanie, czy Haba nie jest spadkobiercą koncepcji minimal artu. Z tego kierunku może wyrastać jego dążenie do ograniczenia środków wyrazu. Jednak w sporze między przedstawicielami minimal artu i modernizmu sytuuje się gdzieś pośrodku. Z jednej strony jego sztuka zyskuje – jak kiedyś minimal art – status sztuki metafizycznej, adresowanej do wrażliwego i inteligentnego widza, któremu nie wypada przyznać się do jej niezrozumienia. Z drugiej strony nie wymaga ona obecności widza – jak u modernistów – gdyż jego dzieła w swojej stałości, w każdym momencie swego istnienia stanowią pewną całość i są ponadczasowe. W ten sposób Marek Haba udowadnia, że jest dojrzałym twórcą, który w spektrum przejawów ludzkiej egzystencji dotarł do zrozumienia istoty roli malarstwa i sztuki nowoczesnej.
Piotr Rędziniak, 2015r.